Menu
Jedziemy do zwierzaków
  • Strona główna
  • O nas
  • Polityka cookies
Jedziemy do zwierzaków

Fokarium i Dom Morświna w Helu

Napisano dnia 29 września 2019

Hel jest piękny – na pewno poza sezonem. W sezonie nie zdarzyło nam się tam być i chyba wcale nas do tego nie ciągnie. Zamiast tłumów Januszów i Grażyn z Pjoterami za parawanami mieliśmy ciszę, lekką mgłę unoszącą się nad plażą, rozmyte granice między niebem a wodą… W dodatku mieszkaliśmy w uroczym domku z widokiem na morze. Pod koniec listopada ceny takich luksusów są już zdecydowanie bardziej zachęcające. „Helski Mikołajek”, w którym nocowaliśmy, jest położony tuż przy Parku Wydmowym, zaraz obok Domu Morświna. Pierwszego ranka odsłoniliśmy okna i niechcący staliśmy się podglądaczami… przebierających się nurków. To jest klimat! A w dodatku dom gościnny prowadzą przemili gospodarze. Widać, że po prostu kochają swoje nadmorskie życie.

Zdjęcie z cyklu “Znajdź kota”.

Największa atrakcja w Helu

Stamtąd mieliśmy żabi (a raczej foczy) skok do Fokarium, w związku z czym nie omieszkaliśmy pójść dwa razy. W sezonie kolejki są podobno przytłaczające, ale pod koniec listopada trudno było to sobie wyobrazić. Poranny spokój, spacer po kawę do Żabki, chwila zadumy na plaży i fiu, już jesteśmy u foczek. Wejście kosztuje tylko 5 zł, a o 11:00 i 14:00 odbywa się spektakularne karmienie podopiecznych (w sezonie dodatkowo o 12:30 i 16:30). Spektakularne, bo nie polega tylko na rzuceniu rybki i „do widzenia”. Foki przechodzą w tym czasie również trening medyczny, a poza tym muszą nieco się wysilić, by zdobyć pożywienie. W naturze też nie jest łatwo. Jak podkreślają opiekunowie, ta aktywizacja zwierzaków nie ma na celu zabawiania publiczności na wzór sztuczek cyrkowych. To przede wszystkim rozrywka i okazja do ruchu dla samych fok. A że to samo, co bawi foki, bawi i nas… Dobrze się składa :).

Przestrzeń fokarium w Helu jest zorganizowana tak, by ludzie mogli poobserwować mieszkańców basenu, ale jednocześnie ich nie zaczepiali. Przez okrągłe okienko podejrzymy nawet, co się dzieje pod wodą. Jeśli postoimy odpowiednio długo, na pewno dostrzeżemy poruszające się z gracją opływowe ciałko któregoś z podopiecznych. Dookoła pełno też tablic edukacyjnych i informacyjnych. Poznajemy historię foki Krysi, która zmarła wskutek połknięcia… monet wrzucanych przez turystów „na szczęście”. Gdyby ktoś pytał o konsekwencje bezmyślności albo powątpiewał, czy można być tak głupim… Można. Dlatego w Fokarium postawiono ciekawie skonstruowaną skarbonkę, żeby ten, kto już musi czymś tam w pobliżu wody śwignąć, miał swoją frajdę.

Wodne psiaki?

Podczas naszej wycieczki w basenach rządziły Ania, Ewa, Unda, Fok i Bubas. Na cześć tego ostatniego nazwaliśmy… nasz samochód. W każdym razie zwłaszcza te „ludzkie” imiona brzmią uroczo w ustach opiekunów. „Aniu, zapraszam!” i cyk, piłeczka. Swego czasu foka Ania zasłynęła w całej Polsce tym, że zimą zamarzły jej wąsy. My nie mogliśmy się powstrzymać od śmiechu, gdy czekała na swoją rybkę z zamkniętymi oczami i otwartym pyszczkiem. Fokowate należą do psokształtnych i rzeczywiście nietrudno o wrażenie, że to takie wodne psiaki (po niemiecku foka pospolita to Seehund, czyli morski pies – podpowiada Olek). Niedawno temu samiczki urodziły dzieci, nieustannie zmieniają się też kuracjusze, ponieważ poza stałymi bywalcami w Fokarium przebywają też zwierzaki rehabilitowane i ostatecznie wypuszczane na wolność. Na stronie http://www.fokarium.pl/mapy/mapa_fok.php można sprawdzić trasy wędrówek tych fok, które zostały oznakowane przez Stację Morską. Rehabilitacja zwierząt, przywracanie ich naturze i edukacja to przykłady pozytywnego wpływu na gatunek, o którym pisaliśmy już w jednym z poprzednich artykułów (6 warunków, które MUSIMY zapewnić zwierzętom).

Foka Ania jest już przekonana, że zasłużyła na posiłek.
A tu prezentuje słynne wąsy.

Wszyscy stali podopieczni Fokarium to foki szare, niedawno temu przemianowane na szarytki morskie (nie przemawia do nas ta zmiana – szarytki to zakonnice, a foki to foki). Choć nie wszystko, co wygląda na fokę, foką jest. Są jeszcze uchatki. I jak udało nam się faktycznie zaobserwować, w przeciwieństwie do uchatek foki nie mają na tyle długich przednich płetw, by nimi „klaskać” (jak na bajkach). Ale i na to znalazło się rozwiązanie. Na komendę „wave” foki z Fokarium oklepują swoimi przednimi płetwami… brzuchy. Warto to zobaczyć :). Te zwierzaki to zwinni akrobaci i źródło czystej radości. Niech nasze zdjęcia zaostrzą Wasz apetyt na wizytę!

Zaraz będzie “wave”!

Nietypowy dom

Po Fokarium pora na Dom Morświna. Warto przejść kawałek kładkami nad plażą, czyli tzw. Parkiem Wydmowym. Po drodze możemy też zerknąć na rzeźbę z plastikowych butelek i tablice edukacyjne na temat odpowiedzialnego połowu ryb, a także na sylwetkę morświna oklejoną wycinkami z gazet.

A więc… Dom Morświna to nieduży, ale bardzo klimatyczny obiekt. Taki sobie domek po prostu – jak sama nazwa wskazuje. W środku jest ekspozycja poświęcona właśnie morświnowi, czyli występującemu między innymi w Bałtyku kuzynowi delfina. Różne materiały edukacyjne, przedmioty tematycznie powiązane oraz projekcja filmu dokumentalnego w niewielkiej sali kinowej – wszystko to jest do dyspozycji odwiedzających. Na początku przy zakupie taniego biletu wstępu (raptem parę złotych) pan z obsługi informuje nas o małym zadaniu – pokazuje nam pewne urządzenie i proponuje, abyśmy się dowiedzieli, do czego to służy. Po zwiedzaniu odpowiadamy i otrzymujemy drobną nagrodę. O tym urządzeniu za chwilę, bo teraz opowiemy o samym morświnie.

Kuzyn delfina

Morświn jest ssakiem, najmniejszym z waleni (walenie – dla przypomnienia – to wieloryby, orki, delfiny). Żyją w Atlantyku u wybrzeży Ameryki Północnej, w Europie zaś w Morzu Północnym, Bałtyku, Morzu Czarnym. Czasami też w Morzu Śródziemnym, ale raczej rzadko. Jak widać więc ssaki te nie lubią ciepłych wód. Karaiby, Hawaje, czy Morze Czerwone odpadają. Co się tyczy Morza Bałtyckiego – bo ten akwen jest nam w końcu najbliższy – najczęściej można je zobaczyć na duńskich i niemieckich wodach. Jeśli chodzi z kolei o nasze polskie wybrzeże, to w okolicach Zatoki Gdańskiej i Puckiej.

Jak na walenie, morświny nie osiągają zbyt wielkich gabarytów. Przynajmniej te lokalne, bałtyckie, nie przekraczają 180 centymetrów długości. Samice są minimalnie większe od samców. Morświn Janusz więc nie będzie raczej podskakiwał morświnowej Grażynce, że zupa za słona czy koszula niewyprasowana… Wagowo również bez szaleństw, mianowicie do 70 kilogramów. Dorosły morświn jest lżejszy od Ani czy od Olka, co wcale nie brzmi dobrze. Ale w końcu prowadzimy bloga o zwierzętach, a nie o odchudzaniu 🙂 Morświny są krępe, szaro-czarne. Grzbiet jest ciemniejszy, brzuszek jaśniejszy. Charakteryzuje je też łopatkowaty kształt zębów. Ogólnie rzecz biorąc, morświn jest dość podobny do delfina.

Zgubna umiejętność…

Było o wyglądzie, to teraz krótko o osobowości… Nie są towarzyskie wobec ludzi, jak ich krewni delfiny. Trudno jest spotkać morświna. Wewnątrzgatunkowo także nie są nader ekstrawertyczne. Zazwyczaj żyją samotnie lub w małych, dwu- lub trzyosobowych grupach. Jedzą głównie ryby, najczęściej śledzie i szproty, ale inne także. W ich żołądkach zdarzało się także znaleźć glony i skorupiaki. Europejskie morświny żyją do 15 lat. A teraz zagadka… Pamiętacie nasz tekst o warsztatach chiropterologicznych i o nietoperzach (Jeśli nie, klikać TUTAJ)? Mianowicie, co morświny mają wspólnego z nietoperzami?

………20 sekund na zastanowienie……..

Otóż to co łączy nietoperze i morświny to echolokacja. Czyli morświny wysyłają w przestrzeń dźwięki o bardzo wysokiej częstotliwości, dźwięki te odbijają się o różne obiekty i wracają do morświna, a w ich mózgu tworzy się swoista mapa przestrzeni. Oczywiście echolokacje służą morświnom do przetrwania, a nie do zabawy czy szpanowania i lansu. Z tym jest powiązany duży problem. W rybołóstwie powszechnie stosuje się zastawione sieci, które są zrobione z mocnych, ale bardzo cienkich przędzy z nylonu. Takie sieci docelowo czekają na ryby. Jednak wpadają w nie niestety także morświny, ponieważ cienkie nylonowe nitki nie są rejestrowane w procesie echolokacji. Morświn wpada, zaczepia się, zaplątuje i umiera. Jest na to pewien sposób – specjalne urządzonka (często przypominają banany), tzw. pingery, które dźwiękowo sygnalizują morświnom obecność sprzętu służącego do połowów. Istnieje nawet przepis od 2004 roku nakazujący w pewnych obszarach używanie pingerów. Te urządzenia, których przeznaczenie musieliśmy odkryć w Domu Morświna (i za co była drobna nagroda) to właśnie pingery.

Zagrożeniem dla morświnów jest także hałas spowodowany silnikami i śrubami jednostek pływających. I nie chodzi tu tylko o wielkie statki, ale także o motorówki i skutery wodne. Hałas wywołują także niektóre prace hydrotechniczne a także eksplozje pochodzące z poligonów morskich. Oczywistym jest, że wspomniane dźwięki płoszą morświny. Nie zapominajmy jednak, że morświn orientuje się w terenie dzięki echokolacji. Hałasy w morzu zaburzają mu więc ten proces, który potrzebny jest mu do życia i przetrwania. Kolejną udręką współczesnych akwenów są zanieczyszczenia, co odbija się na wszystkich, także na morświnach.

Na koniec chcielibyśmy wspomnieć o panu z obsługi Domu Morświna. Facet ma taką wiedzę na temat morświnów, fauny morskiej i w ogóle, że naprawdę szacun. Żeby wszyscy byli tak kompetentni i wyedukowani w swoich dziedzinach…

Z Błękitnego Poradnika WWF: Jeśli żeglujesz po Bałtyku – możesz pomóc morświnom! Jeśli uda Ci się zobaczyć to zwierzę, zanotuj pozycję, odległość od łodzi i prawdopodobny kierunek wędrówki morświna. Wyłącz echosondę, jeśli jej nie używasz. Ty jej nie słyszysz, ale jej sygnały przeszkadzają morświnom w podwodnej nawigacji!

Pisząc o wszystkich zwierzakach, opieraliśmy się głównie na Błękitnym Poradniku od Fundacji WWF Polska, 2018.

1 myśl na “Fokarium i Dom Morświna w Helu”

  1. Robert Leśniakiewicz pisze:
    29 września 2019 o 20:12

    Super relacja, daję link do mojego bloga , ze swej strony polecam moje wspomnienia z helskiego wolontariatu – https://wszechocean.blogspot.com/2012/10/podroz-uczona-na-hel-1.html i dalsze oraz https://wszechocean.blogspot.com/2013/06/druga-podroz-uczona-na-hel-1.html i dalsze. Przyjemnej lektury!

    Odpowiedz

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Najnowsze wpisy

  • Pyszczki Izraela, czyli koty w Ziemi Świętej
  • Zwierzęta w czasach zarazy
  • Dworek wśród Jesionów
  • Żywa szopka w Pawłowie
  • Fokarium i Dom Morświna w Helu

Kategorie

  • Edukacja
  • Gospodarstwa agroturystyczne
  • Inne
  • Ogrody zoologiczne
  • Ośrodki rehabilitacji
  • Zooterapia

Archiwa

  • Styczeń 2021
  • Maj 2020
  • Luty 2020
  • Styczeń 2020
  • Wrzesień 2019
  • Sierpień 2019
  • Lipiec 2019
  • Czerwiec 2019

Meta

  • Zaloguj się
  • Kanał RSS z wpisami
  • Kanał RSS z komentarzami
  • WordPress.org
  • Facebook
  • Instagram
  • Strona główna
  • O nas
  • Polityka cookies
©2021 Jedziemy do zwierzaków | Powered by SuperbThemes & WordPress