O szopce bożonarodzeniowej w Pawłowie dowiedzieliśmy się z telewizji, z jakiegoś serwisu informacyjnego. Zapamiętaliśmy nazwę miejscowości i dzień czy dwa później sprawdziliśmy, gdzie owo Pawłowo się znajduje. Ku naszej radości okazało się, że obok Gniezna, czyli niedaleko nas! Wybraliśmy się więc w sobotę, zostawiwszy Funia na parę godzin samego w mieszkaniu, ale obwieściwszy przy tym, że za parę godzin wrócimy. Trzeba dbać przecież o zdrowie psychiczne kota.
Kicz to sztuka szczęścia

W samej wsi na miejsce pokierował nas drogowskaz. Na co dzień znajduje się tam gospodarstwo agroturystyczne z minizoo, a w okresie adwentu i świąt Bożego Narodzenia (konkretnie od 6 grudnia do 6 stycznia) właściciel tworzy żywą szopkę. Przywitały nas różnorakie dekoracje, które może i są kiczowate, ale mówi się przecież, że kicz to sztuka szczęścia. Oprócz świątecznych ozdób i różnych innych całorocznych instalacji – niektóre zakrawają o sztukę ludową – przywitał nas sam gospodarz przebrany za… Mikołaja (a raczej Gwiazdora, jesteśmy w Wielkopolsce). Za skromną opłatą pięciu złotych od osoby (my daliśmy dwa razy więcej z własnej woli) weszliśmy do świątecznie przystrojonego zwierzyńca.


Zwierzyniec strzeżony
Przybytku strzegły bardzo przejęte swoją rolą waleczny osiołek (po prawej) oraz lama i alpaka (po lewej). Przejście pośrodku. Trochę jak w jakimś filmie o Indianie Jonesie – na lewo przepaść, na prawo przepaść, a pośrodku chybotliwy, wiszący most. Albo jak między Scyllą a Charybdą. Oczywiście żadnego niebezpieczeństwa tak naprawdę nie było, bo trudno takowym nazwać z natury sympatyczne i przyjazne człowiekowi zwierzęta (choć te konkretne może akurat nieco krnąbrne). Ich jedyna „niebezpieczność” polega na tym, że trochę podskubują garderobę. No i mogą czapkę ściągnąć z głowy. Gdy osioł chwycił Olka za rękaw, to – przy akompaniamencie werbalnej perswazji – musieliśmy się z nim trochę pomocować.


Jezus kocha świnki morskie
Po przejściu obok tychże strażników, po pogłaskaniu ich i drobnych przekomarzankach weszliśmy dalej. A tam różne inne zwierzęta domowe: owce, kozy, kuce… Wszyscy w swoich zagródkach, niektórzy bardziej skłonni do interakcji, niektórzy nieco mniej. Najbardziej do pieszczot garnęła się owieczka. Móc wygłaskać jej miękką sierść, obserwując jej zadowolenie na twarzy, to była czysta przyjemność.


W centralnym miejscu szopki znajdował się żłóbek właściwy – z figurami przedstawiającymi Dzieciątko Jezus, Marię, Józefa, pasterzy i zwierzęta oraz z egzemplarzem Pisma Świętego. Poniżej inscenizacji zaś znajdowały się klatki z dość dużą społecznością świnek morskich (jedne z ulubionych zwierząt Ani; swoją drogą, widzieliście może, jak świnka morska przeżywa kryzys egzystencjonalny? Jeśli nie, wideo poniżej). Trochę przerażała liczebność tego stadka na tak małej przestrzeni.
Pokój na Ziemi
W drugim pomieszczeniu budynku znajdowała się ptaszarnia – z różnorakimi ptakami, od jakiegoś egzotycznego drobiu po papużki. Co do tej części gospodarstwa mielibyśmy największe zastrzeżenia. Ptaków za dużo i za mało miejsca w klatkach, a do tego ciemno. Możliwe, że część ptaków nielotów jest wypuszczana przy ładnej wiosenno-letniej pogodzie na jakiś wybieg na dworze. Mamy taką nadzieję.

Potem poszliśmy jeszcze do alpak i kuca, do których można było zajrzeć z boku, nie w głównej wewnętrznej części budynku. Trzeba przyznać, że cała ta stajnia, obórka i ptaszarnia (wszystko w jednym) są bardzo klimatycznie, świątecznie przystrojone gałązkami jakiejś iglastej rośliny (świerku lub innej). Gospodarz musiał sporo pracy w to włożyć. Na zewnątrz mogliśmy jeszcze poobserwować trzy koty. Koty, jak to koty. W swoim kocim świecie, zaabsorbowane kocimi sprawami.

Nie widzieliśmy niestety strusi, które gospodarz również podobno ma. Spytaliśmy także o świnkę wietnamską, okazało się jednak, że niedawno umarła po osiemnastu latach, ze starości. Szkoda, bo Olek jest fanem świń wietnamskich. Ale ta na pewno jest za Tęczowym Mostem, gdzie ma nieskończoną ilość pierogów i ziemniaków.
U Pana Boga za żłóbkiem
Podsumowując – oboje uważamy, że koncepcja żywej szopki jest ogólnie dobra i wartościowa. Bardzo zgodna z duchem naszego bloga i z naszymi osobistymi przekonaniami. Pokazuje udział Stworzenia wszelakiej maści w Boskim Planie. Z drugiej jednak strony trudno nie odnieść wrażenia, że w Pawłowie zwierzaki zostały przymuszone do udziału w inscenizacji i nie miały się gdzie schować przed tłumami. Jasne, że im więcej gatunków, tym większe wrażenie i tak dalej… ale podobnie jak u wielu hodowców, i tutaj rozmach zdaje się przekraczać możliwości metrażowe, czasowe i finansowe właściciela. Lepiej byłoby się skupić na kilku czy kilkunastu zwierzakach, ale za to je dopieścić, żeby miały tam jak u Pana Boga za piecem. Gdzie jak nie w szopce bożonarodzeniowej należy im się komfort życia?
Jeśli chcecie się przekonać sami, czy żywa szopka to dobry pomysł, macie czas jeszcze do 6 stycznia.

kamagra plus side efects Cialis
como tomar el viagra buy cialis generic online Vente De Viagra