Tak, pojechaliśmy tam znowu. Podczas gdy w wielkopolskich agroturystykach trudno było znaleźć miejsce na tydzień przed wypadem (wcześniej rezerwowana opcja nie wypaliła), Konstantów czekał na nas z otwartymi ramionami. Trochę się zmieniło… ale kwintesencja pozostała :).
Zaczniemy filozoficznie… Dobre i wartościowe w życiu jest doświadczanie trwania, ciągłości, kontynuacji. Mamy na myśli różne aspekty życia – duchowe, egzystencjalne, psychologiczne. Ale można to także dostrzec, gdy wraca się w dane miejsce po jakimś czasie. Mianowicie rok po naszym pobycie w Konstantowie odwiedziliśmy go ponownie.
Bajka o trzech świnkach
Pamiętacie bajkę o trzech świnkach? Bajka opowiada o trzech świnkach, które budowały sobie domy – jedna ze słomy, jedna z drewna, jedna z cegły. W końcu zagrożenia ze strony wilka uniknęła świnka, która wybudowała dom z cegły. Jeśli nie znacie tej opowieści, to koniecznie nadróbcie zaległości. Co to jednak ma wspólnego z Konstantowem? Ano – liczbę świnek (musimy Was rozczarować, jeśli liczyliście, że za chwilę opowiemy Wam tu o „świni murarzu”; świni budowlańca nie ma, za to w RPA jest świnia malarz – zachęcamy do zapoznania się z Pigcasso – tak na marginesie).
W Konstantowie mieszkają: pierwsza dama – czyli oczywiście Klara, potem prosiak w wieku „przedszkolno-podstawówkowym” oraz malutki prosiaczek niemowlak (stracił mamę, dlatego trafił tutaj na wychowanie). O Klarze nie będę pisał, bo wiele się nie zmieniło. Nadal chętnie śpi, chodzi swoimi drogami i gustuje w pierogach (tu wyraźnie doświadczamy wspomnianej filozoficznie ciągłości).
Starszy prosiak (kurczę, w sumie nie spytaliśmy, jak ma na imię…) jest typowym dzieciakiem. Ciekawy świata, pełen energii, eksplorujący. Spacerował sobie – niczym nadmiernie wyrośnięty i umięśniony jamnik – po terenie posesji. Jest jednak bardzo płochliwy. Tak jak do Klary można się nawet przytulić (oczywiście trzeba to zrobić umiejętnie, wykorzystać odpowiedni moment, podrapać za uszkiem…), to prosiaka nie da rady nawet dotknąć. Na otwartym terenie nie – bo ucieknie. W chlewie też nie, bo z przerośniętego jamnika zmienia się w krępą miniaturkę dobermana – jest agresywny, że można się przestraszyć… Fajne w tym prosiaku jest jednak to, że to żywotne, urocze wizualnie oraz wiecznie machające ogonkiem stworzenie.
Trzecia świnka, prosiak niemowlę, miała około dwóch tygodni (teraz za chwilę będzie w takim razie kończyła miesiąc). Była wówczas wielkości szczura, i to raczej drobnego szczura. Mieszkała (pewnie nadal mieszka) w specjalnie dla niego przygotowanym kartonie, który gospodarz trzyma na ganku swojego domu. Właściciel o nią bardzo dba – prosiaczek jest regularnie karmiony mlekiem z wodą, które jest mu podawane w butelce – jak u ludzkiego niemowlęcia. Bardzo miłe ze strony pana Bogusława, że pozwolił nam wziąć prosiaka na dłuższą chwilę. Siedzieliśmy sobie na leżakach, a malutka świnka spała nam na nogach – większość czasu u Ani. Świnka szybko zasypiała, a dodatkowo gdy miała dłuższy kontakt z naszym ciałem (a nie materiałem ubrania), to uruchamiał się u niej odruch ssania, szukania pokarmu matki… Na chwilę postawiliśmy ją też na ziemię – wówczas próbowała chodzić, ale raczej niezgrabnie i od czasu do czasu było BAMS! Mamy nadzieję, że prosiaczek będzie się chował dobrze i kiedy przyjedziemy za rok do Konstantowa, to będzie co najmniej wielkości opisanego przez nas przedtem prosiaka.
Inne zmiany
Pamiętacie historię urodzonego rok temu źrebaka oraz klaczy, która nie wydaliła sama łożyska, i o interwencji weterynaryjnej, przy której dumnie asystowałem? Otóż dowiedzieliśmy się, że źrebak miał różne komplikacje zdrowotne i niestety wybrał się za tęczowy most… Klacze za to mają się dobrze. Pogodne, kontaktowe, dające się chętnie głaskać.
Aniela (oślica) ma się świetnie. Królik został niestety tylko jeden (rok temu było kilka). Jeśli chodzi o kozy, owce i ptactwo, to trudno nam się ustosunkować, ponieważ zarówno rok temu, jak i teraz jest tych stworzeń tam cała gromadka. Jedna kura ozdobna miała pisklęta.
Tak więc zachęcamy do odwiedzania Konstantowa, bo ogromnym atutem tego gospodarstwa agroturystycznego jest duża liczba zwierząt oraz możliwość wchodzenia z tymi zwierzakami w interakcje. Gospodarz jest wyluzowany w tej kwestii i nie utrudnia kontaktu ze zwierzętami (wszystko oczywiście na własną odpowiedzialność gości). My za rok prawdopodobnie znów się tam wybierzemy.