Tym razem zostajemy w mieście, bo – jak się okazuje – i tu można znaleźć okazję do pobycia ze zwierzakami. Nietypowymi, jak na polskie miasto, bo papugami. Ogólnie rzecz biorąc, uważamy, że hodowanie ptaków w domu nie jest najlepszym pomysłem (dajcie znać, jeśli się mylimy). Każdy z nich, czy to papużka, czy kanarek, powinien móc LATAĆ. Od tego są ptaki, i choć to proste rozumowanie, to chyba całkiem słuszne. Widok ptaka, który w ramach „towarzystwa” ma do dyspozycji lusterko w klatce, jest niewymownie przykry. Czujesz się samotny? Popatrz sobie w lustro i wszystkie problemy się rozwiążą. Jasne.
Raj w mieście
Jeśli więc już ktoś lubi ptactwo, zachwycają go barwne gatunki, chce spróbować, jak to jest trzymać papugę na ramieniu, lepiej się udać do Papugarni. Nie byliśmy jeszcze w innych miejscach tego typu, więc nie twierdzimy, że wszędzie warunki dla zwierząt są dobre. Ale w poznańskiej ptaszarni pracują ludzie z ogromną wiedzą i nieposkromioną miłością do swoich podopiecznych. To widać od chwili, gdy przekroczy się próg tego miejsca.
Na dzień dobry zostawiamy w szatni wszelkie zbędne rzeczy: torebki, biżuterię (bez wyjątku: kolczyki, wisiorki, pierścionki odpadają). Nie stawiajmy też tego dnia na modę typu „bling, bling”. Błyskotki niepotrzebnie przyciągają ptaki, ucierpią na tym one i nasza odzież. Wiedzieliśmy o tym wcześniej. Ania zdjęła pierścionki z jednej dłoni, a z drugiej zapomniała (gapa ze mnie!). Całe szczęście personel stał na straży! Na miejscu są nawet gumki do włosów, bo bezpieczniej jest poskromić swoją fryzurę przed wizytą u papug. Kolejna sprawa: w przejściu między recepcją (gdzie dowiemy się naprawdę wszystkiego) a pomieszczeniem z podopiecznymi odkażamy się (żeby nikt nie skisł :)). I nie ma się co obrażać, w końcu papugi będą nam siadać na rękach, a może nawet z nich jeść – oprócz biletu warto nabyć karmę, czyli wabik na zwierzaki. Normalna wejściówka kosztuje 19 zł, więc mniej niż kino, a mamy wszystko na żywo, jak najbardziej w 3D i przez 1,5 godziny.
Kto tu rządzi?
Spotkaliśmy kilkadziesiąt gatunków papug. Ile to kolorów, pisków, wrzasków, zabaw i triumfalnych przelotów przez całe pomieszczenie! Tutaj rządzą ptaki i to my, ludzie, musimy czasem chować głowy i czekać na łaskę jaśnie państwa, które nie zawsze tak od razu przysiądzie nam na ramieniu. My wysilaliśmy się chyba z pół godziny, podstawialiśmy ptakom karmę, wyciągaliśmy zapraszająco przedramiona, wygłaszaliśmy mowy motywacyjne… Ostatecznie mieliśmy na sobie dwie papugi (jedna po drugiej, nie naraz), które upodobały sobie nas bez specjalnych zachęt. Jedna z wielkim zapałem próbowała właśnie koło ucha Olka rozłupać orzecha. Czemu nie?
Dowodem na to, że ptaki dobrze się tu czują, jest zwyczajnie ich radość. Papugi bawią się na huśtawkach, sznurkach, cudach wiankach, gadają, błogo rozkładają skrzydła, gdy ktoś z obsługi zwilża je wodą (takim zraszaczem, jak do kwiatów).
Największym zainteresowaniem wśród upierzonych cieszą się właśnie pracownicy. Nawet wielkie ary towarzyszą swoim opiekunom, pozwalają się głaskać, kładą im głowy na ramionach, zagadują. Cudowne porozumienie międzygatunkowe. Zauważymy je też między różnymi papugami. W pewnej chwili na żerdzi przysiadły dwa zielonkawe ptaki – jeden mniejszy, drugi większy. Wbrew pozorom nie mama z dzieckiem, a odrębne gatunki. Papugi przysypiały wtulone w siebie, a jedna z nich… gadała przez sen. Serio. Tę wersję potwierdził nam opiekun. Ptaszor ma na imię Gabryś. Druga szturchała ekspresyjnego kompana, jakby chciała powiedzieć: „Dobra, zamknij się, spać nie można”.
AAE, czyli edukacja z udziałem zwierząt
Animal Assisted Education to coraz częściej spotykana forma zajęć, zwłaszcza dla dzieci. Myślimy, że papugarnia świetnie realizuje ten aspekt zooterapii. Dzieciaki usłyszą tu o zwierzakach od wykwalifikowanych opiekunów i sami widzieliśmy, że stoją wpatrzone jak w obrazek. W sali obok można zorganizować dziecku urodzinowe spotkanie, a później zamiast jeździć quadami czy grać na konsoli jubilat z gośćmi po prostu spędzają czas ze zwierzakami. Sami wyprawilibyśmy takie przyjęcie, nie tylko dziecku, ale nawet sobie (chociaż tego pewnie oferta nie przewiduje…). Dorośli mogą za to sprawić komuś voucher na wejście. Poza tym warto śledzić Facebooka z uroczymi filmikami i brać udział w konkursach, w których nazwiska zwycięzców losują oczywiście papugi.
Podsumowując, zawsze popieramy miejsca, w których dba się o bezpieczeństwo zwierząt i po prostu darzy je miłością. W „Kakadu” tego nie brakuje.